Dziś przenosimy się do zupełnie innej dziedziny – przed Wami wywiad z Kacprem Jabłonką, laureatem V miejsca XXX Olimpiady Filozoficznej. W trakcie rozmowy podzielił się swoimi radami odnośnie tego jak uczynić przygotowania do Olimpiady Filozoficznej możliwie skutecznymi!
Kacper Jabłonka: Choć samo zainteresowanie filozofią jako dziedziną wiedzy konsekwentnie rosło od momentu zetknięcia się z nią — mniej więcej w trzeciej klasie gimnazjum — to decyzja o tym by zacząć przygotowania do Olimpiady Filozoficznej została podjęta dopiero pod sam koniec drugiej klasy liceum — w czerwcu, gdy zostały ogłoszone tematy prac pisemnych XXX Olimpiady Filozoficznej. Można by spytać: „Czy to przypadkiem nie za późno?”. Oczywiście zdawałem sobie sprawę z ryzyka, które niesie za sobą podjęcie olimpijskiej rękawicy dopiero w klasie maturalnej, mimo to wystartowałem. I absolutnie nie żałuję. Jakie czynniki złożyły się na decyzję o starcie?
Głównym impulsem był brak poczucia jakiegokolwiek rozwoju w szkole. Szukałem sposobu, by skutecznie zmotywować się do tego, by wykroczyć poza sztywne ramy podstawy programowej i pokierować niestandardowo, a przy okazji wyrobić etykę pracy, bo, nie oszukujmy się, zwykle nisko postawiona poprzeczka w szkole temu nie sprzyja. Równie silną motywacją była perspektywa wstępu na praktycznie każdy liczący się w Polsce kierunek humanistyczny z pominięciem procesu rekrutacji. Okazało się, że przygotowania do Olimpiady Filozoficznej to było dla mnie idealne rozwiązanie.
KJ: Myślę, że wiele w tym winy — uwaga, znów będę narzekał na szkołę — naszego systemu edukacji. Mało kto ma to szczęście trafić do placówki, w której filozofia stanowi jeden z przedmiotów, który na równi stoi z wiedzą o społeczeństwie, historią czy językiem polskim, szczególnie mam tu przed oczami mniejsze ośrodki. Jeśli jakieś wątki filozoficzne zostają poruszone, dzieje się to najczęściej przy okazji budowania kontekstów pod lektury szkolne — z reguły możliwie szybko i, co za tym idzie, niestety płytko i niedbale. Platon, Pascal, Rousseau czy Nietzsche zamiast stawać się inspiracją, pozostają wręcz pustymi nazwami, które uczeń musi w wyznaczonym momencie przypisać do konkretnej epoki literackiej. Z drugiej zaś strony, w rozpoczęciu samodzielnych poszukiwaniach nie pomaga współczesny „pijar” filozofa, który stracił niemal doszczętnie swój dawny autorytet, a stał się wręcz symbolem nieroba z głową w chmurach, który nie może w żaden sposób realnie przydać się społeczeństwu. Szczególnie dzisiejszemu społeczeństwu — tak wyjątkowo pragmatycznemu.
KJ: Dla mnie okazała się świetnym wprowadzeniem, choć zaczynałem właściwie od zera. Jak już wcześniej wspominałem, dostęp do tej wiedzy jest dla wielu licealistów znacznie ograniczony. Myślę, że zdecydowana większość uczestników podejmuje decyzje o wzięciu udziału w konkursie mimo braku nie tylko wyrobionych podstaw, a nawet braku świadomości, z czym to rzeczywiście się je. Filozofia jest bardzo różnorodna. Inaczej będą wyglądały nasze zmagania z pracą z zakresu etyki, inaczej — z epistemologii czy logiki.
Prawdopodobnie każdego będzie ciągnęło w inną stronę, do innych autorów i źródeł. Siłą Olimpiady Filozoficznej jest to, że wymaga od przystępującego nie tylko mechanicznej wręcz znajomości poszczególnych, specjalistycznych terminów, ale i przede wszystkim ich dogłębnego rozumienia: ich wzajemnych relacji oraz tego, jak ewoluowały wraz z rozwojem myśli. Niezależnie od początkowych preferencji każdy musi się otworzyć na całość dokonań filozofii, co z kolei w dalszej perspektywie pozwala dopiero rzeczywiście zrozumieć naszego ulubionego myśliciela w kontekście historycznym.
KJ: Pierwszy etap polega na napisaniu eseju na jeden z zaproponowanych przez Komitet Główny tematów, w tym roku jest ich dwanaście. Każdy z nich dotyczy innego wycinka myśli filozoficznej. Uczestnik może wybrać, co zdaje się najbardziej do niego przemawiać. Praca ma liczyć do 20 stron a4, dolnego limitu nie ma. Osobiście po raz pierwszy zmierzyłem się z próbą napisania tak rozwiniętej pracy, co stanowiło nie lada wyzwanie. Na szczęście czasu jest wystarczająco, by rozsądnie zaplanować formę pracy, dobrać argumentację i doszlifować szczegóły, gdyż ostateczny termin nadsyłania prac do komitetów okręgowych przypada dopiero na końcówkę listopada. Komisja ocenia pracę według określonych kryteriów (punktowana jest między innymi spójność i logika wywodu oraz filozoficzne ujęcie danego problemu w odniesieniu do wybranych myślicieli); aby dostać się do kolejnego etapu należy otrzymać co najmniej 20 punktów na 30 możliwych.
Etap okręgowy składa się z dwóch części: testu z historii filozofii oraz eseju w odniesieniu do jednego z trzech podanych fragmentów filozoficznych. Tutaj uczestnik nie tylko musi się wykazać kreatywnym podejściem do problemów, ale przede wszystkim szczegółową znajomością historii myśli. Na szczęście zauważenie powtarzających się z roku na rok schematów zadań pozwala skuteczniej się przygotować.
Podczas etapu finałowego najlepszym z uczestników przyjdzie osobiście stawić się przed komisją i ustnie odpowiedzieć na pytania. Ten etap również jest podzielony na dwie części. W pierwszej kolejności uczestnicy bronią swojej pracy napisanej na etap szkolny. Właśnie dlatego kluczowym jest, by zadbać o to, by praca była możliwie najbardziej przemyślana, spójna i zwięzła, pozbawiona zbędnych treści. Możemy być pewni, że komisja wykorzysta najmniejszą niejasność ku temu, by swoje wątpliwości przekuć w niewygodne dla nas pytanie. Druga część polega na interpretacji wylosowanego fragmentu. Uczestnik finału postawiony będzie przed zadaniem określenia dziedziny filozofii, której dotyczy tekst, przedstawieniem tezy oraz argumentacji oraz odniesieniem tej myśli do innych, przeciwnych bądź pokrewnych stanowisk. Ktoś, kto rzeczowo przygotował się już na drugi etap, z tym ostatnim zadaniem nie powinien mieć żadnego problemu.
KJ: W mojej szkole zajęcia z filozofii nie były prowadzone. Mój kontakt z filozofią w szkole ograniczał się przede wszystkim do zajęć etyki, podczas których niekiedy zdarzyła nam się w kameralnym gronie przeprowadzić żywą dyskusję na tematy światopoglądowe. Jednak w szkole nie było nikogo, kto mógłby w pełni podjąć odpowiedzialność za cały proces przygotowawczy. Dostałem jedynie cenne wytyczne odnośnie bibliografii oraz pomoc w technicznych aspektach przygotowywania pracy. Jednak całej historii filozofii musiałem uczyć się na własną rękę. Miałem to szczęście, że wraz ze mną przygotowywał się mój serdeczny przyjaciel, z którym wspólnie przedarłem się przez wszystkie etapy.
Z perspektywy czasu widzę, że to właśnie te spontaniczne rozmowy, ciągła wzajemna kontrola, wymiana wątpliwości i wniosków, które tworzyły pole pod niekończącą się, stale inspirującą i motywującą dyskusję, stały się kluczem do tego, że zarówno mi, jak i jemu, udało się dojść tak wysoko i zdobyć tytuł laureata. A poza tym: czytanie, czytanie i jeszcze raz czytanie. Czytałem dużo, sięgałem zarówno opracowań, jak i źródeł. Ale to była specyfika mojego modelu pracy. Lepiej czuję się z książką pod nosem, niż zatopiony w notatkach. Głębsze rozumienie postawiłem ponad perfekcyjne zapamiętanie wszystkich faktów. To było niewątpliwie było ryzykowne. Szczególnie w odniesieniu do drugiego etapu zawodów.
KJ: Największym problemem był dla mnie początkowo dobór odpowiednich metod pracy. Miałem wrażenie, że nieodpowiednio się do tego zabieram, że marnuję swój czas skupiając się nie na tym, na czym powinienem, że zbyt dogłębnie wnikam w niektóre zagadnienia, zaniedbując tym samym pozostałe. Dopiero z czasem, przede wszystkim dzięki wspominanym dyskusjom, potrafiłem skutecznie wyważyć naukę oraz kontrolować swoje braki. Sen z powiek spędzało mi pisanie eseju na pierwszy etap. Poświęciłem na pisanie go zdecydowanie za dużo czasu, a wynikało to z mojego nadmiernego perfekcjonizmu i tak prozaicznej kwestii, jak brak doświadczenia z taką formą wyrażania myśli. Często zmieniałem koncepcję, układ poszczególnych argumentów, finalnie też pozbyłem się ponad 1/3 mojej pracy. Wszystko to było efektem tego, że nikt nie starał mi się nawet wyjaśniać, jak powinno się zabrać do tego typu zadania. Na szczęście teraz jestem bogatszy o własne doświadczenia.
KJ: Wiąże się to bezpośrednio z tym, o czym przed momentem wspominałem. Taki kontakt wydaje mi się niezbędny do tego, by pozostawać czujnym i pozwala szybko pozbywać się szkodliwych mniemań. Co więcej, obcując z osobą będącą już obeznaną, doświadczoną, łatwiej nam będzie poznawać nowe argumenty w obrębie opracowywanego zagadnienia, dodatkowo kontakt zmusi nas, by bezpośrednio z tymi argumentami się zmierzyć, by z nimi polemizować, a co za tym idzie — lepiej je rozumieć. Korzystając ze wsparcia osób już doświadczonych możemy mieć również pewność, że podczas przygotowania do Olimpiady Filozoficznej nie będziemy powielać ich pomyłek. Jak mówią: dobrze uczyć się na własnych błędach, ale lepiej na cudzych.
KJ: Tę kluczową możliwość kontaktu. Bez niej odpowiednie przygotowanie niezbędne do dobrego występu — mam tu na myśli prze wszystkim trzeci, finalny etap — zdaje mi się niezwykle trudne. Każdy podopieczny ma pewność, że osoba doświadczona, która musiała zmierzyć się z tymi samymi wyzwaniami, może w każdej chwili rozwiać nurtujące wątpliwości, co z kolei zapewnia niezbędny do skutecznej nauki komfort. Dodatkowo materiały edukacyjne skonstruowane są wyłącznie z myślą o Olimpiadzie, co pozwala oszczędzić masę czasu, który normalnie uczestnik musiałby poświęcić na dobór i weryfikację źródeł oraz przebijanie się przez masę treści, które nie są w ramach konkursu kluczowe. Dzięki temu podopieczny może się skupić na tym, by w pełni skupić się na szlifowaniu tego, co naprawdę jest niezbędne do osiągnięcia olimpijskich laurów.
KJ: Niesłusznie. Materiał jest skonstruowany w taki sposób, by położyć nacisk na najistotniejsze zagadnienia, przy tym nie przytłaczając zbyt dużą ilością treści. Zależy mi na tym, by kurs był jak najbardziej elastyczny, by można było bez żadnych problemów dostosować go do poziomu wiedzy ucznia i jego codziennych obowiązków. Mimo braku tradycyjnego kontaktu, ucząc się zdalnie, każdy uczeń ma zapewniony stały feedback, co sprawia, że nie jest on w gorszej sytuacji, niż mieszkańcy stolicy, gdzie kurs odbywa się stacjonarnie. Warto też wspomnieć, że dla uczestników, którzy wybierają przygotowania do Olimpiady Filozoficznej on-line organizowane są dwudniowe seminaria przed każdym z etapów, dzięki czemu możemy się spotkać i doszlifować wszelkie niedoskonałości, jeśli jakieś się pojawią.
KJ: Należy pamiętać, że prowadzący kursów Indeksu w Kieszeni to wciąż młodzi ludzie, którzy jeszcze doskonale pamiętają czasy liceum, dzięki temu zdają sobie sprawę z zarówno zalet, jak i wielu mankamentów tradycyjnego modelu nauczania. Mamy swobodę. Staramy się eksperymentować z formą spotkań, by były możliwie najbardziej angażujące i intrygujące na tyle, by zachęcić uczestnika do zaprzyjaźnienia się z konkretną dyscypliną na dłużej. Jednocześnie skuteczne na tyle, by zdobywać najwyższe miejsca i cieszyć się otwartą drogą na studia. Taka formuła powoduje, że przygotowania do Olimpiady Filozoficznej w IWK są niezwykle skuteczne!
KJ: To prawda, niewiele osób zdaje sobie z tego sprawy, ale Olimpiada Filozoficzna otwiera ogromną ilość drzwi. Dla przykładu: Uniwersytet Warszawski, który ja wybrałem, laureatom Olimpiady Filozoficznej oferuje nie tylko miejsce na filozofii, ale również na przykład na ekonomii, matematyce czy prawie.
I tak. Pozostaję. Od października bieżącego roku rozpoczynam naukę na Uniwersytecie Warszawskim w ramach słynnego w pewnych kręgach MISH-u (Międzyobszarowych Indywidualnych Studiów Humanistycznych). Zamierzam skupić się właśnie na filozofii, a dodatkowo chciałbym poświęcić swój czas filologii klasycznej. Doświadczenie zweryfikuje, czy wystarczy mi czasu, którego od jesieni zapowiada się bardzo niewiele.
KJ: Kiedyś odpowiedziałbym bez wahania: muzyka. Od dłuższego czasu zeszła niestety na dalszy plan, przez co chyba jestem skazany na trwanie w gronie amatorów. Na gitarze gram już przeszło 11 lat, z przerwami. Od ponad dwóch lat mam również niewielkie cyfrowe pianino, na którym zawsze pragnąłem nauczyć się grać. W przypadku obu instrumentów jestem samoukiem. Dawniej brałem to bardziej na poważnie, udzielałem się w zespołach. Dziś sięgam po aktywne muzykowanie głównie wtedy, gdy potrzebuję oderwać się od natłoku obowiązków i stresu. Do tej pory gra bardzo mnie odpręża. Co jeszcze mogę powiedzieć? Uwielbiam poezję, w swojej klasycznej formie. Fascynują mnie dzieła wielu romantycznych i młodopolskich artystów. Wśród moich najczęstszych wyborów znajdują się takie nazwiska jak Mickiewicz, Norwid, Kasprowicz, Miciński czy Leśmian. Od pół roku jestem również szczęśliwym posiadaczem Minolty srt-303b — starego aparatu analogowego, od którego zaczyna się moja przygoda z fotografią.
KJ: Dzięki!
Strona przygotowana przez Zyskowni.pl