Dzisiaj rozmawiamy z Kasią Steligą, laureatką Olimpiady Języka Angielskiego
Myślę, że w nauce języka angielskiego fajne jest to, że choć wydaje się, że nigdy nic już nas nie zaskoczy, zawsze znajdziemy jakiś nieznany element. Po angielsku mówi w dzisiejszych czasach ponad miliard ludzi. Zdecydowana większość światowych mediów jest nadawana w tym języku, kultura anglosaska często kojarzona jest ze współczesną kulturą światową per se. A jednak im dalej brniemy w naukę tego języka, odkryć można zaskakujące konstrukcje językowe, fascynujące związki przyczynowo skutkowe, wpływ rozbudowanej kultury i historii na tworzenie się tego języka. Jest to trochę jak szukanie skarbów. Myślę, że właśnie rozpowszechnienie angielskiego czyni odkrywanie jego niuansów jeszcze bardziej interesującym. Jako historyczka bardzo doceniam rolę języka angielskiego w historii. Zarówno możliwość zrozumienia tekstów źródłowych z różnych epok w oryginale, ale także to, że jest jakiś historyczny powód, dlaczego angielski jest dzisiaj tak popularny na świecie. Oczywiście wielką rolę grał kolonializm brytyjski i amerykański, zdecydowanie niechlubny rozdział historii świata, a jednak niesamowicie znaczący. Myślę, że to fascynujące, jak te dziedziny się przeplatają
Biorąc udział w podstawówkowych i gimnazjalnych konkursach i olimpiadach z języka angielskiego zafascynowałam się kulturą i historią Wielkiej Brytanii. Zainteresowałam się tym, jak kultura pozornie tak podobna do naszej zawiera wiele kompletnie różnych elementów. Tak samo z historią – pochłonęły mnie losy tego niewielkiego państwa na wyspie, które niejako funkcjonowało trochę poza główną europejską orbitą, o której uczymy się na lekcjach historii. Stwierdziłam więc, że oprócz pochłaniania wiedzy na ten temat chciałabym też doświadczyć życia w tej sferze kulturowej na własnej skórze. Wielka Brytania posiada mnóstwo uczelni w światowej topce, stwierdziłam, że nie szkodzi mi zaaplikować. I dzięki temu aktualnie mogę studiować historię na topowej uczelni w przepięknym, wiekowym Edynburgu.
Mam dosyć spore doświadczenie olimpijskie, w OJA startowałam łącznie 4 razy. Myślę, że to właśnie różne wykorzystane taktyki i nauka na błędach pozwoliły mi odnieść finalnie sukces. Gramatyka i słownictwo są bardzo ważne, ale także nieprzewidywalne, więc tutaj starałam się „wzmacniać fundamenty”, ale też nie przesadzać z ilością nowego materiału. Przede wszystkim dużo czytałam po angielsku. Powieści, reportaże, artykuły – wszystko co wpadło mi w ręce. Polecam zachować różnorodność – dzięki temu możemy poznać jak najwięcej nowego słownictwa i utrwalić w pamięci wiele powiedzeń i wyrażeń. Przy okazji czytania można dowiedzieć się wiele o kulturze, polityce i historii, a przy okazji odprężyć się, więc „win-win situation”.
Powiedziałabym, że samodzielne przygotowanie do olimpiady jest w dzisiejszych czasach możliwe, jednak jest niesamowicie trudne. Niby mamy wirtualny dostęp do niezliczonych materiałów, testów i porad, jednak to właśnie ich ilość działa na niekorzyść uczestnika. Sztuką jest wyłowić prawdziwie znaczące źródła wiedzy z morza internetu. Myślę, że tym, co jest najlepsze w pomocy, którą można otrzymać od innych w przygotowaniu do olimpiady jest właśnie to naprowadzenie. Możemy przerobić setki kartkówek i quizów, ale okaże się to być niewystarczające. Olimpiada to starcie najlepszych z najlepszymi. Oprócz umiejętności, które posiada każdy uczestnik, trzeba mieć taktykę i odnaleźć swoją pasję. Pomoc starszych, doświadczonych uczestników jest w tym wypadku nieoceniona.
Tak, zdecydowanie. Mam spore doświadczenie olimpijskie w olimpiadach Literatury i Języka Polskiego oraz Historycznej i osobiście uważam, że Olimpiada Języka Angielskiego jest najbardziej wymagającą z nich wszystkich. Nie jest to nawet kwestia arkusza olimpijskiego – jego stopień trudności jest sprawą indywidualną. Myślę, że dodatkową trudnością Olimpiady Języka Angielskiego jest konkurencja. Chyba żadna olimpiada nie cieszy się podobnym zainteresowaniem na etapie szkolnym, a do dalszych zmagań, jak podkreślają sami organizatorzy, przejść może zaledwie 3% uczestników. Kolejnym utrudnieniem jest liczba native speakerów i osób wychowanych w krajach anglojęzycznych, którzy jednak mają jakąś przewagę. Na dalszych etapach olimpiady dochodzi kwestia zawiłości zadań na arkuszu, która może być przytłaczająca.
W moim przypadku tak. Bardzo doceniam to, że olimpiada pozwoliła mi zmotywować się do szukania wiedzy na temat historii UK i USA na własną rękę. Można powiedzieć, że w chaosie klasy maturalnej znalazłam wymówkę, by spędzać czas nad książkami poświęconymi kontrkulturze lat 60. lub tworzeniu się świadomości narodowej w poszczególnych częściach Wielkiej Brytanii. Wiedza ogólna niesamowicie przydała się w zmaganiach olimpijskich, ale przede wszystkim pomogła mi zbudować akademicką pewność siebie i przekonanie o tym, co chcę robić dalej w życiu. Poza tym, nowe doświadczenia językowe zdecydowanie przysłużyły się do zbudowania u mnie większej pewności siebie w posługiwaniu się językiem angielskim. Jeśli jestem w stanie przetłumaczyć cały naukowy akapit z języka polskiego na język angielski, zdecydowanie jestem w stanie swobodnie posługiwać się tym językiem na co dzień.
Myślę, że fajną opcją jest możliwość zetknięcia się z ludźmi, którzy przeszli tę samą ścieżkę na której aktualnie stoi uczestnik i sięgnęli po najwyższe laury. Pokazuje to, że też kiedyś byliśmy na ich miejscu i że sukces jest jak najbardziej możliwy. Myślę, że to właśnie motywacja jest tym, co może okazać się najważniejsze w przygotowaniu do olimpiady. Wypracowane umiejętności mogą nie wystarczyć przy braku wiary w swoje umiejętności i możliwość sukcesu. Mentoring laureatów i finalistów pomaga nam uświadomić sobie skalę projektu jakim jest olimpiada i rozpracować go sobie krok po kroku. Poza tym, dawni uczestnicy posiadają doświadczenie i rady, którymi nie dysponuje prawie żaden nauczyciel języka angielskiego. Oczywiście przygotowanie merytoryczne jest niezwykle ważne, ale w dniu olimpiady najistotniejsza okaże się odpowiednia taktyka, wykorzystanie czasu i znajomość swoich mocnych stron.
Uważam, że e-learning jest świetnym wyjściem, gdyż uczymy się nie tylko języka angielskiego, ale też odpowiedzialności. Podczas lekcji z nauczycielem często okazać się może, że choć przerabiamy wiele materiału, z lekcji tak naprawdę wynosimy niewiele, bo polegamy przede wszystkim na pomocy nauczyciela. Przykłady wychodzą nam świetnie, kiedy rozwiązujemy je z kimś, ale potem przy samodzielnych próbach się gubimy i w efekcie czujemy się przytłoczeni. E-learning jest świetną alternatywą. Zawsze mamy wsparcie mentora, który odpowie na wszelkie wątpliwości i problemy. Jednakże poprzez samodzielne realizowanie materiału mamy możliwość indywidualnie zrozumieć zagadnienie bez presji czasu, a także wyrobić sobie taktykę i wzór rozwiązania arkusza na dzień olimpiady. Sami widzimy, co sprawia nam największe problemy, zabiera najwięcej czasu. We współpracy z doświadczonym mentorem możemy stworzyć system, który będzie bardzo indywidualny, a przy okazji dopasowany do wymagań olimpiady.
Strona przygotowana przez Zyskowni.pl