Serdecznie zachęcamy do przeczytania rozmowy z Kacprem Kwiatkiem, który opowiedział nam o najważniejszych aspektach 50. Olimpiady Historycznej i nauki do niej. Dzięki bogatemu doświadczeniu, które zdobył jako uczestnik Olimpiady, może przełożyć pozyskaną wiedzę na pomoc innym – przyszłym Olimpijczykom. W końcu zdobycie tytułu laureata drugiego miejsca Olimpiady Historycznej to nie lada wyczyn, prawda?
Kacper Kwiatek: Cześć.
K. K.: Każda Olimpiada Historyczna jest wyjątkowa. To są zupełnie różne tematy, zupełnie różne zagadnienia się na niej pojawiają. Tamta edycja, zeszłoroczna, była pod pewnymi względami zaskakująca. Osoby startujące ze specjalności nowożytnej mogą na przykład trochę być zaskoczone. Dużo bardzo uczestników było zaskoczonych, że na etapie szkolnym i okręgowym Olimpiady pojawiły się właściwie tematy wypracowań dość podobne. Na przykład dotyczyły polityki zagranicznej polskiej, to jest coś czego się nie spodziewano. Raczej wiele osób obstawiało, że te tematy będą bardziej różnorodne, ale Komitet Główny lubi zaskakiwać. W ten sposób czy w inny. To była też edycja, w której po raz kolejny Olimpiada przechodzi pewną ewolucję. Polega na tym, że w szerszym stopniu wykorzystywano pisanie na komputerach. To znaczy część eliminacji centralnej już mogło być pisane na komputerach przez uczniów. Było to zmianą wobec tradycji dobrze ugruntowanej, trwająca kilkadziesiąt lat, pisania wszystkiego ręcznie na Olimpiadzie Historycznej. Nasi uczniowie mogli mieć właściwie pewne powody do zadowolenia, bo chociaż, tak jak wspominałem, dla wielu te tematy, które się pojawiały mogły być zaskoczeniem, to dla naszych uczniów wcale niekoniecznie. Analizujemy zawsze co roku trendy Olimpijskie, trendy tematów jakie się pojawiają. W tym roku udało się nam, wraz z uczniami, przewidzieć właściwie tematy, które padły na finale, na eliminacjach centralnych. Z czego oczywiście nasi uczniowie mogli skorzystać. Omawialiśmy kilka możliwych tematów, które są bardziej prawdopodobne w tym roku i faktycznie te, które wskazaliśmy się pojawiły. To była zarówno Turcja w XVII wieku przez nas przewidziana, jak i to był temat poświęcony Kozaczyźnie Rzeczpospolitej, dotyczący Kozaków. Były źródła, teksty źródłowe do analizy na finale. Wreszcie trzecim takim tematem, który też wskazywałem jako prawdopodobny w tym roku, to był temat dotyczący Anglii w XVIII wieku. Nawet próbną Olimpiadę pisaliśmy z tego tematu. Co prawda on się na finale zeszłorocznym nie pojawił, zeszłej edycji, ale jeszcze w tym samym roku pojawił się na eliminacjach szkolnych. Jeszcze w tym samym roku kalendarzowym, więc można to uznać za myślę całkiem niezły sukces. Nawet jeśli to jest loteria, więc trzeba się przygotować zawsze do wszystkiego.
K. K.: Tak jak wspominałem, analizuje się takie rzeczy. Analizuje się trendy i czasem można pewne rzeczy wytypować. Natomiast to jest zawsze loteria i nigdy nic pewnego. Komitet Główny lubi też być nieprzewidywalny, o czym wspominałem przed chwilą. Chociaż są pewne tematy, z których bym powiedział, że w tym roku warto się lepiej przygotować, to tutaj ich nie powiem. Mogę zrobić taką samo zaprzeczającą sobie przepowiednię. Powiem je teraz tutaj, ktoś to z Komitetu Głównego zobaczy i się już nie pojawią. To jest coś co raczej wolę zachować dla naszych uczniów. Chociaż bardzo żałuję. Bardzo chętnie bym je tutaj powiedział. Poza tym ta edycja na pewno będzie wyjątkowa. Olimpiada Historyczna zawsze jest niesamowitą przygodą. Zawsze jest takim konkursem, który rzeczywiście pozwala wyłonić osoby, które są pasjonatami, które mają pewne potrzebne na Olimpiadzie umiejętności, dużą wiedzę. Ta edycja będzie myślę bardzo ciekawa, dlatego że jest to edycja Jubileuszowa, 50. Rzeczywiście Komitet Główny Olimpiady Historycznej, organizator Olimpiady, przywiązuje dużą wagę do tego faktu, że jest to jubileusz. Mamy specjalne obchody z tym związane. We wrześniu kolejnego roku z tej okazji będzie specjalne wydarzenie w Białymstoku. Dla wszystkich laureatów poprzednich edycji i nauczycieli, którzy się nimi opiekowali. Jak to się przełoży na sam przebieg konkursu tego jeszcze nie wiem, ciężko powiedzieć, zobaczymy. Myślę, że na pewno można się spodziewać, że finał w tym roku będzie zorganizowany być może z jakąś wyjątkową pompą. W jakiś wyjątkowy sposób. Może jakiś specjalnych wydarzeń można się spodziewać na wielkim finale w Gdańsku, ale to wciąż jest przed nami.
K. K.: Zajęcia, które prowadzę oczywiście ewoluują z roku na rok. Zarówno kwestie po prostu zbierania doświadczeń i kolejnych doświadczeń uczniów, kolejnych roczników uczniów, którzy z nami pracują. Zawsze sprawdzamy dokładnie co się najlepiej sprawdza i możemy to doświadczenie przekazywać dalej. To jest na pewno plus, ale przede wszystkim to nie jest kwestia wyszukiwania jakichś trików, przewidywań tematów czy haków olimpijskich. To jest po prostu kwestia użycia wiedzy, umiejętności, nauki i pod tym względem nasz kurs naprawdę fajnie ewoluuje. Co roku na kursie wprowadzaliśmy kolejne. Zmiany dodałem także nowe na przykład kwestie odwołań do historiografii, z których mogą skorzystać uczniowie. Sam też oczywiście przez ten czas przeczytałem kolejną większą grupę książek, które mogę wykorzystać. Wykorzystuję te wiedzę w naszym kursie. Natomiast największe zmiany, jakie pojawiły się u nas, to oczywiście jest nasza przede wszystkim platforma, którą uruchamiamy w Indeksie w Kieszeni. Platforma, za pośrednictwem której nasi uczniowie mogą korzystać z kursów w sposób bardzo wygodny. Mają wszystko w jednym miejscu i łatwy kontakt z prowadzącym. Wszystkie materiały w jednym miejscu: testy, specjalnie przygotowywane, testy zestawy, takie testy samosprawdzające także wchodzą w pakiet naszego kursu. Różnego rodzaju materiały, zarówno interaktywne jak i takie bardziej merytoryczne. Skrypty, prezentacje są dostępne w jednym miejscu. Oczywiście największa nowość last but not least, ale może powinienem o niej powiedzieć na początku, bo to zdecydowanie zmiana największa – dziesięć godzin nagrań, które oferujemy naszym uczniom. Nagrań poświęconych szczególnie powiedziałbym trudnym, mało być może rozumianych przez uczniów, słabo wyjaśnionych w podręcznikach zagadnieniom, na których staram się przybliżyć te zagadnienie najlepiej jak mogę. Wchodząc często w takie aspekty bym powiedział bardziej szczegółowe. Wychodzą często poza podręczniki, także te Olimpijskie. Poza także nasze zwykłe materiały i staram się uchwycić także to, co najnowsza historiografia ma na ten temat do powiedzenia.
K. K.: Tak. Znaczy platforma jest skierowana przede wszystkim do uczniów w naszym kursie e-learningowym, korespondencyjnym. Natomiast jeżeli chodzi o zajęcia, które właśnie teraz będą ruszały, we wtorek 26 września, zajęcia grupowe, webinarowe, jest to opcja, do której w tym momencie bardzo zachęcam. Warto się zainteresować nią właśnie teraz. Właśnie dlatego, że te zajęcia teraz ruszają i jest teraz myślę świetna okazja by z nich najbardziej skorzystać. Zapisując się powiedzmy gdzieś od samego początku. Jeżeli ktoś nie zdąży to też oczywiście będzie możliwość odrobienia jakoś tych zajęć indywidualnie. Można się na ten temat także porozumieć. Natomiast te zajęcia grupowe są świetną okazją, żeby mieć kontakt bezpośredni z prowadzącym, czyli ze mną. Są to zajęcia, na których mamy okazję na naprawdę bardzo głębokim poziomie wejść w niektóre zagadnienia w sposób dostosowany do potrzeb uczniów. To są małe grupy i indywidualne potrzeby uczniów także merytoryczne zawsze przez nas dokładnie tam adresowane. Na tych zajęciach zajmujemy się nie tylko merytoryczną rozmową na temat całego właśnie materiału, do Olimpiady wymaganego, ale bardziej przerabiamy zadania ustne, różnego rodzaju ćwiczenia, zadania pisemne. Krótko mówiąc ćwiczenie całego zestawu umiejętności, który najbardziej historycznie jest wymagany. Który w ogóle myślę, że jest wymagany często także na przykład na studiach, który w ogóle przygotowuje nas do na przykład pracy badawczej. Jeżeli ktoś chciałby się tym zająć. Uczy takiego podejścia do historii, jakiego właściwie nigdzie indziej w takich książkach szkolnych się nie znajdzie. Takiego bardziej naukowego, badawczego i to sobie właśnie w tym wszystkim bardzo cenię. Jest też oczywiście możliwość skorzystania bezpośredniego z doświadczenia kogoś kto myślę, że jednak no pewną wiedzę posiada. Dzięki tym latom spędzonym nad różnymi książkami, nad skryptami, nad artykułami naukowymi. Także sam badawczo zajmuje się historią na poziomie naukowym. Myślę, że z tej perspektywy jest to coś, co trudno jest samemu nadrobić w tak krótkim czasie.
K. K.: No cóż są takie konkursy historyczne, które polegają na tym, że ma się na przykład pytanie, w którym roku był Chrzest Polski. Ewentualnie inne jakieś nazwiska, daty, miejsca bitew, ale to nie jest ten konkurs. Tutaj nie ma testu. Tutaj nie ma żadnych pytań ABCD, tu nikt o takie rzeczy nie pyta. To jest konkurs, na którym są tylko i wyłącznie długie wypowiedzi pisemne i długie odpowiedzi ustne w formie rozmowy z Komisją. To jest moim zdaniem forma naprawdę bardzo dobra, ponieważ faktycznie sprawdza nie to co na przykład, mówiąc kolokwialnie, odpalił Wikipedię dzień przed tym, akurat miał szczęście, bo dostał z tego pytanie no i znam datę, super! Tylko sprawdza to faktycznie umiejętność, żeby pomyśleć, przeanalizować ją, porozmawiać o niej, napisać o niej. Pójdziesz na taki egzamin i samymi takimi datami czy nazwiskami się nie udzieli odpowiedzi, takiej analitycznej, która faktycznie komisję usatysfakcjonuje. Takiej, która w ogóle sprawi, że możemy o sobie sami myśleć jako o osobach, które do historii podchodzą w sposób taki bardziej na poważnie, badawczo. Nie taki po prostu szkolno-uczniowski. To jest na pewno coś do czego przywiązuje zawsze bardzo dużą wagę. Chcę właśnie te umiejętności wyrabiać, bo ja wiem, że można dat czy nazwisk wyuczyć się, tak jak mówię nawet z Wikipedii. To naprawdę nie o to chodzi. To nie jest ten konkurs i nawet nie na tym w ogóle polega bycie historykiem. Ja na ten konkurs faktycznie poszukuje osoby, które jakieś takie historyczne zacięcie w sobie mają. Oceniać to zresztą będą przecież ludzie, którzy to wykształcenie historyczne mają. Często profesorowie akademiccy, więc także to takie podejście właśnie naukowe, pasjonackie będzie widać po człowieku. Jeżeli takie w sobie wyrobi.
K. K.: Faktycznie bywa tak, że niektórzy przed tym właśnie egzaminem, zwłaszcza chyba ustnym, chociaż pisemny właściwie też często się bardzo stresują. Kurczę mają zmierzyć się z kartką papieru, która po prostu jest cała dla nich i muszą zbudować wszystko od początku do końca, tak. Nie tylko mieć wiedzę – raz. Muszą ją mieć i muszą jej mieć dużo, ale dwa także to strukturyzować i ułożyć, wymyślić. Odpowiedź ustna w ogóle. Może gdzieś komisja, może ta komisja być niemiła, to się zdarza na przykład. Może stawić się na przykład jakichś cięty facet z komisji, miał zły dzień i co zrobić, tak? Będzie dopytywał jakieś pytanie, co z tym zrobić? Ludzi to stresuje, ale to jest coś co naprawdę można pokonać. Tylko i wyłącznie myślę ćwiczeniem i wyrabianiem w sobie takiego obycia z tą formą. Szkoła tego nie uczy, a to jest kwestia głównie przyzwyczajenia. Jeżeli odpowiada się odpowiednią ilość razy na takie nawet próbne egzaminy Olimpijskie, ustne czy pisemne, to po prostu z czasem to przechodzi naturalnie. Trochę tego stresu zawsze będzie, on musi być, to jest zupełnie nieuniknione. Będzie go natomiast powiedzmy na tyle mało, żeby nie zapomnieć co się robi, a to jest to. O to myślę w tym wszystkim chodzi. Nawet jak stres będzie to i tak się wie co się robi, bo się ma to wszystko odpowiednio wyuczone. Sama ta forma, kiedy już się przejdzie przez to pierwsze „O Jezu, co robić”, tego mnie nie nauczyli w szkole, bo w szkole jest nie wiem trzydzieści pięć osób w klasie, czterdzieści pięć minut lekcji i nauczyciel w ogóle nawet nie ma jak z tym zdążyć, nawet najlepszy. Kiedy już powiedzmy ten stres tam przejdzie, kiedy jakoś się z tym zmierzymy parę razy, to myślę że te formy naprawdę można pokochać. Zakochać się w nich, bo to jest forma najlepsza dla osoby, która historia myślę kocha. Jest pasjonatem, bo po prostu staje przed tą komisją i może jej opowiedzieć jak trochę bym powiedział, może nie tak dosłownie, ale trochę jak taki równy z równym. Jesteśmy tutaj, kochamy historię. Wy, Pan profesor. On też kocha historię. Ja kocham historię i sobie rozmawiamy na temat oceny naszej na przykład jakiegoś władcy czy jakiegoś wydarzenia. Mogę się pokłócić z tym profesorem na egzaminie. Tak, mogłem na egzaminie ustnym wejść normalnie w dialog, w konflikt z komisją. Nie zgodził się z tym co mówię profesor na finale. Mówi, że moja cena, że nie, że jego zdaniem inaczej. Powiedziałem nie, okej. Moim zdaniem jednak tak, broniłem tej tezy i wyszedłem z szóstką. To jest wszystko naprawdę mile widziane. Po prostu rozmowa osób, które się też tym interesują i w takiej swobodnej rozmowie faktycznie widać kto na przykład tylko się uczy podręcznika i sobie wykuł tylko jednego autora, który z resztą ten podręcznik na przykład do nowożytności powszechnej stworzył w głębokim PRL-u i jest już nieaktualny w wielu aspektach, a kto na przykład faktycznie zna głębszą historiografię, kto ma świadomość różnych dyskusji, sporów. Kto to lubi, kto o tym lubi rozmawiać, kto o tym umie rozmawiać. To widać, czuć i takie też podejście staram się wyrabiać u swoich uczniów, żeby po prostu to jakoś mimo wszystko polubili. To jest już myślę pierwszy krok do sukcesu.
K. K.: Tym osobom właśnie szczególnie zalecam zainteresowanie się naszymi zajęciami webinarowymi, czyli kontaktem ze mną na żywo. Ja staramy się zawsze, wspomniałeś o czytaniu, tak. Dużo książek historycy napisali w historii, bardzo dużo. Bardzo dużo z nich jest ważnych, wiele z nich jest ważnych i znanych na przykład profesorom akademickim, którzy będą egzaminować uczniów, ale nie jest to na przykład przetłumaczone na polski. Czasem są po angielsku, czasem są po francusku. Takie książki też jakoś na przykład znam i spokojnie mogę o nich opowiedzieć. Staramy się przybliżyć te różnorakie ujęcia. Właśnie to jest taka, nie chcę używać pojęcia, że to jest droga na skróty, tak. To nie jest absolutnie tak jeżeli ktoś myśli, że powiedzmy pójdzie na kurs i będzie mógł po prostu przesiedzieć tak sobie cały kurs, tylko trochę posłuchać co chciałem powiedzieć, to nie. To jest praca, ale to jest po prostu praca z dostępem do znacznej liczby materiałów, z osobą która przez to wszystko przeszła. Zna i po prostu doradzi, da z siebie tyle ile po prostu może, żeby też tą historią zainteresować. To jest po prostu pasja, ale odpowiadając bezpośrednio na pytanie co z osobami, które pierwszy raz podchodzą do Olimpiady? Cóż w tym roku poprzednim od nas w grupie mieliśmy takie osoby, które startowały w Olimpiadzie po raz pierwszy. Są w młodszych klasach licealnych i te osoby także zostawały laureatami. Laureatami bardzo wysokich miejsc. Nie chcę mówić dokładnie którego miejsca, ponieważ te osoby wtedy można byłoby sprawdzić ich nazwisko. Może sobie tego nie życzą, ale bardzo wysokich miejsc tym bardziej startując po raz pierwszy, więc owszem można.
K. K.: Absolutnie to nie są podstawy. Nasz kurs nie zwalnia z czytania tych takich podstaw powiedzmy normalnie w tych podręcznikach, które są do Olimpiady przewidziane i tak dalej. Podstawy tam oczywiście są, ale właśnie na naszych zajęciach, spotkaniach, w naszych materiałach, w naszych nagraniach wychodzimy poza to. Wchodzimy w rzeczy szczegółowe, tam naprawdę są, ja powiem tak. Na Olimpiadzie jest niewiele informacji, które trzeba umieć na pewno. Tam się pisze, mówi to właściwie każdą wypowiedź mogę umieć. Jeżeli jestem sprytny nawet jak zapomnę. Nie wiem jak się nazywał Jan Sobieski bardzo będę sprytny, to jakoś zrobię tak, żeby nie użyć tego nazwiska. Rzecz w tym, żebym znał tyle faktów, dat, opinii historyków, żeby i tak ta praca wyglądała jak praca profesjonalisty. W takich właśnie informacjach, nie zawsze potrzebnych. Czasem to są informacje bardzo szczegółowe, ale on tam są właśnie po to, żeby można było z nich czerpać. Odpowiednią ich ilość gdzieś tam wrzucić w tej pracy i żeby także to był jakiś taki zalążek rzeczywiście takiego pasjonackiego zainteresowania, podejścia. Także na przykład osoby, które już znają podręczniki Olimpijskie, bo na przykład przygotowywały się samodzielnie, to przychodzą do mnie i chętnie im podrzucam inne. Dobra Ty już to znasz, okej. W takim razie Ty sobie przeczytaj coś dodatkowego, tak. Ktoś inny okej, Ty po raz pierwszy to zostań przy tym, a Tobie wrzucę na przykład jakiś super artykuł naukowy, który był opublikowany niedawno i pogadamy o nim, tak. Przeczytaj go, wejdź sobie na ten wyższy poziom. Później kiedy powiesz o nim, że znasz go egzaminatorowi olimpijskiemu, to błyśniesz super wiedzą, a także sam po prostu się rozwiniesz i znakomicie się rozwiniesz, i swoją wiedzę własną poszerzysz o coś czego po prostu samemu trudno jest nawet wyszukać powiedziałbym.
K. K.: Jak najbardziej. To jest coś czemu zawsze przykładam wagę, żeby rzeczywiście te zajęcia były skrojone tak trochę indywidualnie. Pod miarę uczestników i właściwie to ile dana osoba z kursu tego wyniesie zależy od woli. Żeby zaangażowanie tej osoby tak, jeżeli ktoś chce wejść na dwieście procent i na przykład ma już wiedzę wcześniej, to gwarantuje, że faktycznie skorzysta bardzo dużo. Tak samo jak osoba, która przychodzi z trochę mniejszą wiedzą, mniejszym poziomem wiedzy, także z tego korzysta tak dużo, jak tylko będzie gotowa czerpać ona z naszych materiałów i od tego co ja mam do przekazania.
K. K.: Niektóre Olimpiady przedmiotowe mają odpowiedniki międzynarodowe. Czasem nawet są jakby takimi krajowymi odmianami jakiś międzynarodowych konkursów. Olimpiada Historyczna taka nie jest. To jest konkurs o swojej własnej tradycji. Jest to konkurs bardzo wyjątkowy. Są oczywiście konkursy międzynarodowe i nauczyciele często na przykład uczniów, którzy mają sukcesy właśnie w Olimpiadzie Krajowej czasem zachęcają do brania w nich udziału. Czy to jest International History Olympiad, czy to jest The International History Bee and Bowl, ale Olimpiada Historyczna jest jednak niepowtarzalna i to jest moim zdaniem jej piękno. To nie jest tak, że to jest jakaś mniejsze odmiana jakiegoś większego konkursu międzynarodowego, nie. The International History Bee and Bowl na przykład tak, te Olimpiada to są właśnie takie bardziej testy na wiedzę, na czystą wiedzę, znajomość faktów, na wykucie się. Olimpiada Historyczna jest konkursem na myślenie. Na to pisanie, mówienie, analizowanie. Pracę taką bardziej powiedziałbym już trochę prenaukową, a nie po prostu na kucie. To widać zresztą na przykład nawet na finale. Ja widziałem, że były osoby, które były super obkute. Super, super, super. A zajmowały dalsze miejsca. W ogóle na przykład zostały tylko finalistami, od osób, które miały trochę mniejszą wiedzę, ale po prostu miały takie w sobie pewne umiejętności. To jest fajne w Olimpiadzie Historycznej. Ona się tym odróżnia od tych konkursów i oczywiście też jakby nie patrzeć na konkursach międzynarodowych historii Polski będzie może tyle, coś o II wojnie światowej może. Gdzieś tam rozbiory się pojawią, bo tylko tyle gdzieś jest w szkołach zachodnich czasem o Polsce jak już. Natomiast jednak ta Olimpiada Historyczna tej historii Polski ma bardzo dużo i to też jest fajne dla osób, które historią naszego kraju się pasjonują. Tutaj na pewno będzie okazja o tym porozmawiać, popisać jak nigdzie indziej.
K. K.: Pamiętam z mojego własnego doświadczenia z liceum. Były osoby, które były w klasie maturalnej już tak, bo głównie mówimy o tej grupie tutaj, która startuje prawda. Głównie wśród uczniów w klasie maturalnej. Wśród uczniów w klasach wcześniejszy, to w ogóle nie ma zupełnie o czym mówić. Natomiast jeżeli chodzi o klasy maturalne, którzy ten dylemat mogą mieć. Ja miałem osoby w swojej klasie, które startowały w tej Olimpiadzie. Nie udało im się osiągnąć wcale jakiś sukcesów, nie przeszły do finału. Nie miały tego sto procent z matury z historii i tak potem tę maturę z historii pisały na bardzo wysokie wyniki. To przygotowanie, ta praca którą wykonały, po prostu im się w ten sposób zwróciła. Odniosły z tego świetny sukces. Napisały świetnie maturę z Historii, napisały także bardzo dobrze maturę z Języka Polskiego, ponieważ także te wypracowanie, takie wyrobione trochę pisanie, które Olimpiada Historyczna wyrabia i bardzo w tym pomogła. Moim zdaniem jest to coś czego należy się obawiać, czyli powiem szczerze tu każdy musi ocenić trochę własne swoje możliwości. Na ile powiedzmy też pracował na tę maturę trochę w poprzednich latach, ale koniec końców zupełnie szczerze to jest coś co można połączyć. Tym bardziej, że jeżeli się wejdzie do finału, to jest już się spokojnym, a jeżeli się nie przejdzie do tego finału, to w styczniu najdalej jest etap okręgowy, tak. To w połowie stycznia się już będzie wiedziało, jeszcze jest do matury trochę czasu by spokojnie to nadgonić, nauczyć się. Z mojego doświadczenia to w zupełności wystarczy. Też tu jakby nie ma takiego konfliktu, można przygotować się do obu tych egzaminów, tak. Bezpośrednio przed Olimpiadą na pewno trzeba na to sto procent zrzucić, ale tak jak mówię jest sporo czasu przed i po, żeby do tej matury też się przygotować.
K. K.: Jak wspominałem na maturze z historii osoby, które startowały w Olimpiadzie, a nawet im się nie powiodło, mają świetne wyniki w innych maturach które także są wypracowaniami. Także często w jakiś sposób to się przekładało na taką zdolność pisanie, trochę już wyrobioną po takim przejściu przez ten bój olimpijski. Ta praca chociażby pisana w domu, na etap szkolny jest czymś, co samo w sobie mam wrażenie świetnie podnosi umiejętności niektórych w pisaniu. Przejście przez to, zwłaszcza jeżeli ktoś przechodzi przez to bardzo uważnie, też korzysta z jakiegoś wsparcia jakiegoś mentora czy ma chociażby nauczyciela, który go rzeczywiście wspiera. Ja nie wiem ilu jest takich nauczycieli, ale trochę na pewno jest. Ja sam swoich nauczycieli historii ze szkoły bardzo serdecznie pozdrawiam z tego miejsca. Złego słowa nie powiem, ale wiem, że nie wszyscy mają takie szczęście.
K. K.: Dobra to powiem tak. Co faktycznie może motywować? Co nasz ten kurs daje? Powiedziałeś po pierwsze pasja. Ja jeszcze co do tego chcę się odnieść. Po pierwsze pasja faktycznie to jest coś, co z tej Olimpiady można wynieść. Myślę, że fajnie to podkreślić. To nie jest po prostu kurs skrojony wyłącznie, zajęcia wyłącznie skrojone pod jeden konkurs i tyle. Są to faktycznie zajęcia, które przygotowują do tego konkursu. Spełniają w sumie misje tego konkursu statutową, którą jest faktycznie poszerzanie wiedzy i zainteresowania historią. Ta wiedza, te zainteresowania, te umiejętności się świetnie przydają w dalszym życiu akademickim. Na studiach. W ogóle dalej w życiu jeżeli ktokolwiek chce coś robić z historią, z humanistyką, z nauką w szkole także. To jest na pewno bezapelacyjnie świetna korzyść, ale no przejdźmy do konkretów. Co motywuje ludzi poza tym? Oczywiście ten konkurs jest niesamowicie prestiżowym konkursem. Osoby, które odnoszą w nim sukces mogą liczyć na nagrody niezwykle atrakcyjne. To jest zarówno zwolnienie z matury z historii dla wszystkich już finalistów, laureatów. A to może jeszcze powiem. W wielu Olimpiadach jest tak, że wejdzie się do finału i tam jeszcze trzeba się natrudzić, by zostać tym finalistą. Mieć to zwolnienie z matury, bo tak naprawdę bywa. Na Olimpiadzie Historycznej to tak nie jest. Wszyscy uczestnicy finału zostają tymi finalistami. To jest bardzo duży atut Olimpiady Historycznej i to jest sto procent z matury z historii. Ta wolność, ta swoboda. Dzień wolny kiedy inni się przygotowują, stresują to już jest samo w sobie coś. Można spać spokojnie po prostu po tych wynikach etapu okręgowego. Tak, jeśli ma się szóstkę i szóstkę z przedmiotu i tak dalej, ale Olimpiada nie kończy się na byciu finalistą. Jeszcze jest finał. Jak na ten finał się pojedzie. Tam też dobrze pójdzie. Kiedy tam się stanie tym laureatem, to wtedy już drzwi się otwierają na wszystkie uczelnie w kraju. Wszystkie najlepsze uczelnie w kraju, naprawdę. To nie mówimy tylko o wydziałach historycznych, tak. To mówimy o takich wydziałach na przykład prawo, ekonomia, MISH, wiele innych. Właściwie prawie wszystkie to są kierunki humanistyczne i społeczne na najlepszych uniwersytetach w kraju. Jagiellońskim, Warszawskim i tak dalej. Będziecie laureatami będziecie otrzymywać listy z zaproszeniami z Uniwersytetu. Na naszą pocztę przyjdzie zaproszenie na studia. Obiecają Wam już z góry w tym liście, że możecie iść na przykład na stypendium kiedy przyjdziecie. Z tym dyplomem Olimpijczyka na studiach, na pierwszym roku, otrzymujecie stypendium rektora. Wysokie jest, gdzieś koło tysiąca złotych. Czasami to jest trochę więcej. Co miesiąc wypłacany przez pierwszy rok akademicki, to jest ogromna pomoc dla studenta. To jest coś, wszystko co może mieć Olimpijczyk. Dalej są nagrody. Od szkoły, od samorządów, to także się zdarza. To oczywiście zależy od szkoły, od samorządu, ale naprawdę bardzo często takie nagrody są wydawanych. Są uroczystości, to są nagrody rzeczowe od organizatora. One często są skromne, ale to zależy właściwie od roku. Czasem to jest też fajny sprzęt elektroniczny. Myślę, że w jubileuszowej edycji mogą coś specjalnego przygotować, ale to jeszcze, tak jak mówiłem, nie wiadomo. Myślę, że nie zdziwimy się gdyby coś specjalnego, specjalne nagrody, przygotować z okazji właśnie edycji 50. To jest oczywiście wreszcie niezwykła fama Olimpijczyka, niezwykły prestiż. To jest osiągnięcie, które się ciągnie gdzieś za człowiekiem. Szczególnie, że ktoś jest na przykład laureatem wysokiego miejsca. Jest to coś, co ludzie dostrzegają. Gdziekolwiek będziesz w jakiejś organizacji działać, czy już na uczelni, będzie Ci po prostu łatwiej. Ludzie dowiedzą się, że jesteś tym Olimpijczykiem. Będą Was po prostu traktować jak eksperta ze swojej dziedziny. To jakoś tak cieszy się bardzo dużą famą. Jest po prostu bardzo miłe i bardzo fajnie, żeby się z czymś takim spotykać. To otwiera naprawdę też czasem różne możliwości. Do różnych inicjatyw można być zaproszonym dzięki temu. Naprawdę można wręcz się zdziwić, jak nawet po latach ten tytuł potrafi przynosić korzyści. Dlatego warto zdecydowanie chociażby z tego powodu, jeżeli nie po prostu dla pasji, zainteresowania i miłości.
K. K.: Cóż ja ze swojej strony, dzięki temu tytułowi, dostałem się, z pominięciem całego dwuetapowego postępowania rekrutacyjnego, na MISH. Na Międzywydziałowe Indywidualne Studia Humanistyczne i Społeczne na UW. W rozmowie rekrutacyjnej w ogóle na przykład nie musiałem uczestniczyć. Tam oczywiście otrzymałem stypendium rektora. Tam z kolei również zaangażowałem się w różnego rodzaju inicjatywy. Także zacząłem działać naukowo. Również to jest coś z tytułem Olimpijczyka, który na przykład zgłaszając się do różnych powiedzmy projektów naukowych możesz go sobie wpisać. Czemu nie? Na studiach ludzie często zgłaszający się w jakiś projektach często nie mają wiele do wpisania. Właściwie nic, więc to jest coś co się jak najbardziej wyróżnia. Oczywiście rozpocząłem współpracę z Indeksem w Kieszeni, zaproszony do niej to także. Działałem w organizacji na przykład takiej społecznej w Warszawie. Tam również oczywiście miałem okazję tę wiedzę historyczną wykorzystać. Również tam na różne rzeczy mnie zapraszano w związku z tym tytułem olimpijskim. Po prostu to jest bardzo atrakcyjne i powiem szczerze, że Olimpiada była dla mnie takim momentem w życiu trochę przełomowym. Jednym z absolutnie najważniejszych wydarzeń mojego życia. Nie ma tutaj żadnej wątpliwości, ale jeszcze jedno powiem. Już pomijając całe nagrody, zysk, korzyści, także te pasje. To jest w ogóle jedna z najfajniejszych przygód jakie można mieć myślę w życiu, żeby najpierw otrzymać ten telefon. Na przykład tak jak ja otrzymałem telefon, że mam w okręgu najwyższy wynik z Olimpiady Historycznej. Sto procent, że jadę do tego Gdańska na finał. Być na nim to jest parę dni z pasjonatami historii z całej Polski. Cały weekend w Gdańsku nad morzem w kwietniu. Te rozmowy, poznawanie tych ludzi, nowe znajomości. Taka atmosfera, że tam właściwie już nie ma już ludzi przegranych. Są osoby, które już wrócą do domu chociaż z tym tytułem finalisty, także bardzo wartościowym. Duża pompa tego wydarzenia, duży prestiż. Przedstawiciel rządu też tam był na przykład, na tym na finale. Krótko mówiąc to była przygoda niezwykła, niesamowita i jedna z największych dla mnie także nagród z całej tej Olimpiady. Bardzo polecam.
K. K.: Dzięki wielkie.
Strona przygotowana przez Zyskowni.pl