Obraz Polaka-katolika i katolickiej Polski dość silnie utrwalił się w naszej narodowej tradycji. Nie zawsze był jednak oczywisty. Reformacja – jeden z kilku wielkich procesów historycznych, definiujących epokę nowożytną – miała kapitalny wpływ na bieg dziejów Rzeczypospolitej. Osiągnęła dużą popularność wśród szlachty i mieszczaństwa, wywierając istotny wpływ na bieg spraw publicznych i na rozwój kulturalny.
Na Olimpiadzie Historycznej reformacja i kontrreformacja należą do najczęściej powtarzających się zagadnień w specjalności nowożytność. Z uwagi na ogromne historyczne znaczenie tych zagadnień można też łatwo odwołać się do nich we właściwie wszystkich tematach z zakresu XVI i XVII wieku. Poniższy artykuł poświęcony jest przedstawieniu wydarzeń wyznaczających rozkwit i upadek reformacji w Rzeczypospolitej, a wraz z nią słynnej polskiej tolerancji. W pełnej wersji kursu Indeksu w Kieszeni zawarliśmy opracowanie wszystkich niezbędnych do przyswojenia zagadnień na Olimpiadę Historyczną, zarówno w formie tekstów, jak i prezentacji multimedialnych
Źródło: www.pexels.com
1517 – Wystąpienie Marcina Lutra. Dzięki drukowi jego poglądy zaczynają rozprzestrzeniać się w Polsce w przeciągu kilku miesięcy;
Lata 20. – Zygmunt Stary wydaje serię nietolerancyjnych edyktów, które nie są jednak egzekwowane;
1525 – Protestancka rewolta w Gdańsku, stłumiona przez interwencję króla;
1548 – Zygmunt Stary umiera, początek fali konwersji szlachty na kalwinizm;
Lata 50. – Posłowie protestanccy stanowią większość izby poselskiej. Próby zwołania soboru narodowego;
1563 – Zniesienie świeckiej egzekucji wyroków sądów duchownych;
1564 – Zygmunt August przyjmuje uchwały soboru trydenckiego, a Stanisław Hozjusz sprowadza jezuitów. Początek kontrreformacji;
1570 – Zgoda sandomierska;
1573 – Konfederacja warszawska;
1611 – Egzekucja Franco de Franco i Iwana Tyszkiewicza;
1634 – Zamknięcie Akademii Rakowskiej;
1645 – Colloquium Charitativum;
1658 – Banicja arian;
1668 – Zakaz odstępstwa od katolicyzmu pod karą śmierci;
1717 – Sejm niemy;
1724 – Sprawa toruńska.
Gdy Luter ogłosił swoje 95 tez, wieści o nich – dzięki drukowi – rozniosły się po Koronie bardzo szybko. W Gdańsku i Toruniu znano je już po kilku miesiącach. To właśnie mieszczaństwo stanowiło główny nośnik idei reformacyjnych (konkretnie luterańskich) aż do połowy lat 40. Najsilniej i najwcześniej reformacja objawiła się w dużych miastach królewskich w Prusach i w Wielkopolsce. Uderzyła również w stołecznym Krakowie, choć szybko spotkała się tu również z odpowiedzią władz kościelnych. Dalej na wschód, jak w przypadku Lwowa, oddźwięk zwykle bywał słabszy.
Ogólnie jednak w wielu częściach Korony miejskie patrycjaty, przeważnie niemieckojęzyczne, stanowiły chłonną bazę odbiorców wittenberskiego herezjarchy. Bywało i na odwrót, gdy to pospólstwo miejskie występowało z hasłami luteranizmu przeciwko miejskiej elicie. Najbardziej znanym przykładem jest Gdańsk. Dzięki rozlicznym powiązaniom handlowym wydawane w Rzeszy protestanckie pamflety szybko trafiały do miast zachodniej Polski, znajdując posłuch pośród ludności niemieckojęzycznej. W większych miastach powstawały rodzime protestancie drukarnie, które przyczyniały się do zalewania kraju agitacją, coraz częściej w języku polskim.
Reformacja często nakładała się na lokalne konflikty klasowe, podsycając je i wpływając na ich przebieg. W 1525 roku napięcie w Gdańsku sięgnęło zenitu, gdy protestanckie pospólstwo zbuntowało się przeciwko katolickiemu magistratowi. Reformacja była tu raczej tylko iskrą rzuconą na proch. Na równi z postulatami religijnymi wysunięto polityczno-ekonomiczne, a burmistrzów oskarżano o defraudację miejskiej kasy. Buntownicy opanowali miasto i nawiązali kontakty z Lutrem, a burmistrz musiał ratować się ucieczką. Zygmunt Stary zareagował ostro: rewolucję stłumiła w kolejnym roku interwencja wojsk koronnych. Jej przywódców stracono przed Dworem Artusa.
Stanem posiadającym monopol na kształtowanie spraw państwowych było jednak rycerstwo i reformacja nie mogłaby wywrzeć w Polsce zasadniczego wpływu bez zakorzeniania się w tej warstwie. Zasięg protestantyzmu wśród szlachty w ciągu pierwszych dekad swojego rozwoju nie został do końca wyjaśniony. Wiadomo, że choć od samego początku znajdował tu zwolenników, to długo nie przekształcał się w ruch masowy. Sympatie dysydenckie często pozostawały ukryte. Sam Filip Melanchton osobiście starał się przekonywać do swoich idei polską magnaterię, z pewnymi ograniczonymi sukcesami.
Nie pomagała postawa Zygmunta Starego. Przywódców gdańskiej rewolty stracono jako buntowników, a nie luteran, ale zdecydowana reakcja króla nie była zbiegiem okoliczności. W 1520, 1522, 1523 i 1524 roku z jego kancelarii wychodziły kolejno zakazy wwożenia, drukowania, kolportowania i czytania pism heretyckich pod groźbą banicji i konfiskaty mienia. Od 1523 za samo sprzyjanie nauce Lutra wymierzana miała być kara śmierci.
Groźne edykty bardzo kontrastują z popularnym wyobrażeniem Polski jako „państwa bez stosów”, jednak w praktyce nie były egzekwowane. Bardzo możliwe, że radykalizm „antykacerskich” zarządzeń brał się przede wszystkim z zabiegów o zacieśnienie stosunków z Rzymem w okresie konfliktów z Moskwą i Krzyżakami, a w mniejszym stopniu z przekonania króla. Surowa litera edyktów zagrażała zresztą co najwyżej mieszczanom miast królewskich, a nie szlachcie otoczonej parasolem przywilejów.
Nierzadko zdarzały się przypadki ingerencji kościelnej cenzury w działalność drukarską, a nawet publiczne palenia całych bibliotek. Jeśli chodzi o procesy w sprawie herezji, to w latach 1522–1535 wytoczono ich w całym kraju 44. W porównaniu do Europy Zachodniej była to bardzo mała liczba, szczególnie jeśli wziąć pod uwagę, że tylko niewiele z nich zakończyło się poważniejszymi wyrokami w rodzaju banicji z miasta.
Szerokim echem odbiło się spalenie w 1539 dziewięćdziesięcioletniej staruszki Katarzyny Weiglowej, skazanej za konwersję na judaizm. Przez następne dekady różne wyznania będą przyznawać się do judaizantki, kreując ją na męczenniczkę reformacji. Choć kaźń ta niewątpliwie była brutalnym przejawem nietolerancji, to sposób, w jaki dysydenci później ją eksploatowali, dowodzi, że brakowało im własnych męczenników, na których mogliby oprzeć narrację. Prawda jest bowiem taka, że w XVI wieku nie wykonano w Polsce ani jednego wyroku śmierci za odstępstwo od katolicyzmu na rzecz któregokolwiek z wyznań protestanckich.
Sytuację protestantyzmu zmieniło pojawienie się nowej doktryny, której przesłanie okaże się dla rycerstwa i magnaterii szczególnie atrakcyjne – kalwinizmu. Ewangelicyzm reformowany szybko stał się popularny wśród magnatów i średniej szlachty, w tym wśród tak znanych rodów jak Zamoyscy, Pacowie, Firlejowie, Radziwiłłowie, Sieniccy, Potoccy, Sapiehowie, Wiśniowieccy, Zborowscy czy Stadniccy, a także Rejowie, ze sławnym pisarzem Mikołajem na czele.
Gwałtowna fala konwersji na kalwinizm nastąpiła wkrótce po śmierci Zygmunta Starego w 1548 roku. W ciągu kilku lat od tego wydarzenia wiele kościołów w dobrach szlacheckich zostało przekształconych w zbory, a obóz protestancki zyskał dobrą organizację i wyłonił utalentowanych przywódców. Poprzez ruch egzekucyjny protestanci – do których zaliczał się sam jego lider Mikołaj Sienicki – włączyli swoje postulaty do ogólnostanowej walki o podniesienie znaczenia szlachty i ograniczenie drażniących przywilejów kleru. W latach 50. posłowie niekatoliccy stanowili nawet większość izby polskiej.
Reformacja nigdy nie stała się wyznaniem dominującym wśród szlachty, objęła zasięgiem najwyżej kilkanaście procent jej przedstawicieli – ale były to często osoby aktywne na polu politycznym i kulturalnym, co umożliwiało wywieranie szerokiego wpływu na sprawy publiczne.
Wspomniany Sienicki, lider ruchu egzekucyjnego, po rozłamie wśród kalwinistów związał się z braćmi polskimi, nazywanymi też arianami – interesującą grupą wyznaniową odrzucającą dogmat o trójcy świętej. Część arian wyrażała radykalne przekonania społeczno-polityczne, jak pacyfizm, odrzucenie służby państwowej czy wyzwolenie chłopów. W niniejszym artykule z braku miejsca nie będziemy omawiać tej grupy bliżej, ale warto mieć ją w pamięci, stanowi bowiem bardzo interesujący aspekt rodzimej reformacji. Ze względu na swoje przekonania bracia polscy spotykali się ze szczególną niechęcią zarówno katolików, jak i reszty protestantów, pomimo bardzo imponującej działalności kulturalnej swoich przedstawicieli.
W 1552 roku dochodzi do ważnego przełomu – sejm piotrkowski wymógł zawieszenie, póki co na rok, egzekucji wyroków sądów duchownych przez władzę świecką. Zniesienie jurysdykcji duchowieństwa nad szlachtą było od dawna ważnym postulatem całego ruchu egzekucyjnego – oznaczało faktyczną swobodę wyznania, ale także brak możliwości dalszego przymuszania uprzywilejowanych do płacenia dziesięciny.
Był to również czas intensywnych starań o zwołanie soboru narodowego, który miałby doprowadzić do zgody religijnej, ale przede wszystkim mógłby zrealizować projekt stworzenia polskiego kościoła narodowego, będącego kompromisem między protestantami i katolikami. Sobór narodowy, burzliwie dyskutowany na sejmie 1555 roku, w tamtej chwili mógłby zaważyć na losach chrześcijaństwa, być może pchając Polskę stopniowo ku drodze angielskiej. Z projektem sympatyzowała pewna część katolików.
Zygmunt August po pewnym wahaniu uzależnił zwołanie soboru od zgody papieża, na co oczywiście nie było szans i projekt upadł. Decydujące w tej kwestii były postanowienia podjęte u schyłku długich obrad soboru trydenckiego, kiedy pod wpływem nieprzejednanego papieża Piusa IV odrzucono możliwość ustępstw na rzecz protestantów w sprawach takich jak komunia pod dwiema postaciami czy dobrowolność celibatu duchownych (a więc w tych, wobec których polscy zwolennicy soboru narodowego żywili nadzieję, że mogą stać się podstawą projektowanego porozumienia zwaśnionych wyznań). W 1563 dysydenci powetowali to sobie innym sukcesem: sejm ostatecznie zakazał władzy świeckiej wykonywania wyroków sądów duchownych, skutecznie zawarowując od strony prawnej swobodę wyznaniową.
Niestety dla protestantów, już w kolejnym roku (1564) Zygmunt August przyjął uchwały soboru trydenckiego, a kardynał Stanisław Hozjusz sprowadził do Polski jezuitów, którzy od razu założyli w Braniewie kolegium – pierwszy element szerokiej sieci jezuickich szkół, będących odpowiedzią na szkolnictwo protestanckie. Rozpoczęła się kontrreformacja.
Źródło: www.pexels.com
W końcówce XVI wieku kraj zalewa morze kontrreformacyjnych publikacji. Wiele z nich przyjęło postać prymitywnych paszkwili, skierowanych do szerokiego odbiorcy. Nawet w bardziej „uczonych” pracach przeplatanie złożonej argumentacji wyzwiskami niskich lotów jest zjawiskiem częstym, by przytoczyć choćby przykład jezuity Marcina Łaszcza, który prowadząc polemikę z Marcinem Czechowicem nie zawahał się nazwać go „śmierdzącym i zgniłym trupem”. Z czasem pojawia się jednak coraz więcej dzieł o naprawdę wysokim poziomie intelektualnym i literackim, choć te skierowane były raczej tylko do wąskiej elity. Rozwijają działalność głośni polemiści jak Orzechowski, Kuczborski, Powodowski, Łaszcz czy wreszcie Piotr Skarga.
Protestanci dobrze zdawali sobie sprawę z zagrożenia. W 1570 roku zawarto zgodę sandomierską – porozumienie luteranów, kalwinistów i braci czeskich. Postanowiono o zaprzestaniu wzajemnych sporów, organizacji wspólnych synodów i – co najważniejsze – wspólnej obronie przed kontrreformacją.
Do porozumienia nie dopuszczono braci polskich, spotykających się nawet wśród protestantów z niechęcią i wykluczeniem. Zgoda sandomierska stanowiła doniosłe wydarzenie, szczególnie zważywszy na wzajemną wrogość adherentów Wittenbergi i Genewy, obserwowaną za zachodnią granicą Polski. Niestety, nie zdołała się długo utrzymać. Luteranie Prus Królewskich, pewni swej dominującej pozycji w prowincji, wyłamali się jako pierwsi. Z czasem także stosunki między pozostałymi stronami zaczęły się rozluźniać i już na początku XVII wieku Zgoda odeszła w niepamięć.
Jednym z największych osiągnięć polskiej reformacji, choć także jednym z ostatnich, było doprowadzenie do przyjęcia aktu konfederacji warszawskiej 28 stycznia 1573 roku. Stało się to po burzliwej dyskusji podczas sejmu konwokacyjnego w okresie bezkrólewia po śmierci Zygmunta Augusta. Konfederacja gwarantowała równouprawnienie wyznań i obiecywała pokój religijny.
Słusznie wskazuje się na dążenie do uniknięcia wojny domowej jako jedną z głównych przyczyn prawnego zagwarantowania tolerancji w Rzeczypospolitej. Polska opinia wstrząśnięta była rzezią nocy świętego Bartłomieja w Paryżu, a wśród szlachty wciąż dominowało przekonanie o prymacie stanowej solidarności i braterstwa nad konfliktami wyznaniowymi. Warto podkreślić, że szło nie tyle o zrewolucjonizowania stosunków panujących w kraju, co o utrwalenie faktycznego stanu rzeczy i uniezależnienie go od postaw zmieniających się panujących.
To się jednak nie udało. Gdy tylko kontrreformacja oprze się na sympatyzujących z nią monarchach, konfederacja warszawska nie będzie w stanie spowolnić katolickiej ofensywy, a później – powstrzymać wzrastających represji. Nigdy nie uchwalono do niej przepisów wykonawczych, przez co pozostawała tylko wzniosłą deklaracją. Janusz Tazbir uważa ją wręcz za akt honorowej kapitulacji obozu protestanckiego, który pogodził się z niemożnością zdobycia przewagi nad katolicyzmem.
Wbrew popularnemu mitowi, konfederacja warszawska nie była pierwszym aktem tolerancji w Europie. Podobne ustawodawstwo przyjęto już w 1526 roku w szwajcarskiej Gryzonii oraz w Siedmiogrodzie w latach 1557–1571; można tu także wyliczyć nietrwałe edykty tolerancyjne znad Sekwany (Saint-Germain 1562, Amboise 1563). Wymienione akty prawne cechowały się zasadniczym ograniczeniem: dotyczyły jedynie konkretnych wyznań (w Gryzonii były to katolicyzm i kalwinizm, w Siedmiogrodzie katolicyzm, kalwinizm, luteranizm i antytrynitaryzm, we Francji przyznano tolerancję kalwinizmowi z pewnymi ograniczeniami). Konfederacja warszawska nie czyniła takiego rozróżnienia. Miała jednak inny defekt. Była zasadniczo skierowana do jednego tylko stanu – szlachty.
Tutaj dochodzimy do głównego problemu konfederacji warszawskiej: zamiast uniwersalnej swobody sumienia, odnajdujemy w niej echa augsburskiej zasady cuius regio, eius religio. Władza centralna nie posiadała ani narzędzi, ani przede wszystkim woli, aby rozciągać ochronę wolności sumienia na plebejuszy. Poskutkowało to częstym zmuszaniem ich do podążania za wyznaniem właścicieli miast i wsi. Na początku XVII wieku (znamienne, że dopiero wtedy!) posłowie protestanccy protestowali w tej sprawie, proponując uchwalenie zakazu przymuszania poddanych do zmiany konfesji. Sejm nie poparł jednak tej propozycji. Swoboda religijna Rzeczypospolitej, nawet w swoim złotym okresie, nie była przywilejem wszystkich.
Panowanie Stefana Batorego przyniosło już pewne zapowiedzi powrotu królów polskich do polityki kontrreformacyjnej. Stosowanie klucza wyznaniowego przy nominacjach na urzędy – broń skuteczna wobec ambitnych rodów – rozpoczęło się właśnie wtedy. Batory był również bardzo przychylny jezuitom, których sieć szkół i innych placówek ogromnie się rozwinęła, sięgając aż na dalekie Inflanty. To za panowania tego władcy ostatni raz zdarzyło się, by protestanci dysponowali liczebną przewagą na sejmie.
Politykę pomijania innowierców przy rozdawaniu nominacji i dóbr Zygmunt III Waza rozwijał i utrwalał, przełamując opór części magnaterii. Swoją rolę odegrała także zwykła zmiana pokoleniowa. Polski protestantyzm wpadł w śmiertelną pułapkę. Wiele konwersji w połowie XVI wieku zawdzięczał oportunizmowi i niechęci do duchowieństwa, a warstwa teologiczna i ideowa pozostawała słabo ugruntowana. Teraz reformacja zbierała tego owoce – duża część szlachty odwróciła się od niej równie szybko, co wcześniej ją przyjęła w latach 50. Zdezintegrował się i powoli obumarł ruch egzekucyjny, a to w toku jego walki wielu szlachciców decydowało się na przyjęcie reformacji.
Działacze kontrreformacji i hojnie obdarowywani nadaniami jezuici triumfowali. W 1591 zlikwidowano zbór krakowski, w 1606 poznański, a w 1627 – lubelski. Lata 1600–1625 przyniosły spadek ilości zborów kalwińskich w samej Małopolsce z 260 do 155. Wielkim ciosem nie tylko dla braci polskich, ale dla polskiej kultury w ogóle, była likwidacja przez sąd sejmowy w roku 1634 ariańskiej Akademii Rakowskiej, pod pretekstem sprofanowania przez grupę żaków przydrożnego krzyża. W 1645 z inicjatywy Władysława IV w Toruniu zorganizowane zostaje Colloquium Charitativum – uroczyste rozmowy między przedstawicielami katolików, luteranów i kalwinistów, mające na celu dążenie do jedności i pokoju religijnego. To wydarzenie doniosłe w historii dialogu międzywyznaniowego, ale nie przyniosło istotnych praktycznych skutków.
Okres odwrotu reformacji to także czas załamywania się tolerancji w ogóle. Dochodzi do coraz gwałtowniejszych tumultów antyprotestanckich, czyli zamieszek w miastach. W 1591 w Wilnie i w Krakowie tłum niszczy zbory i szkoły. Mają miejsce pojedyncze egzekucje protestantów na tle oskarżeń o popełnienie bluźnierstwa. W 1611 Franco de Franco został stracony w Wilnie za zakłócenie procesji Bożego Ciała (była to sprawa głośna także poza granicami Rzeczypospolitej), a w 1633 niejaki Bogdaszewski został ścięty za uszkodzenie obrazu Najświętszej Marii Panny. Skrajnym przypadkiem było spalenie w 1611 w Warszawie arianina Iwana Tyszkiewicza za samą odmowę złożenia przysięgi na Trójcę Świętą.
Wreszcie nadchodzi katastrofa roku 1655. Luterański król Karol Gustaw napadł na Rzeczpospolitą, zajmując i okrutnie łupiąc większość Korony. Kalwin książę Radziwiłł poddał mu się w Kiejdanach. Pewna część dysydenckiej szlachty wsparła najeźdźcę w nadziei na odzyskanie szybko słabnącej pozycji. Luterański elektor Fryderyk Wilhelm zdradził Rzeczpospolitą i stanął po stronie agresora, a w Radnot kalwin Rakoczy ułożył traktat jej rozbioru. Ariańscy delegaci Radziwiłła przyglądali się, jak jest podpisywany. Szlachta zapamiętała wydarzenia II wojny północnej jako wojnę z protestancką koalicją, sprzysiężoną przeciwko katolickiemu królestwu. To, że wielu protestantów wsławiło się w obronie Jana Kazimierza, ani to, że jednym z niewielu miast, które oparły się potopowi, był luterański Gdańsk, nie miało już wówczas znaczenia. Opinia szlachecka stała się jak nigdy ksenofobiczna, nieufna i religijnie zacietrzewiona.
Dalsze dzieje reformacji nad Wisłą przedstawiają bardzo smutny obraz. Choć nikt nie uchylił formalnie aktu konfederacji warszawskiej, to w XVII wieku w praktyce przestała ona obowiązywać. W 1658 sejm uchwalił banicję arian z Rzeczypospolitej, formalnie za współpracę z najeźdźcą – byli wygodnym kozłem ofiarnym, a reszta protestantów nie stanęła w ich obronie. Zmniejszać się będzie drastycznie ilość zborów. Wiele z nich zajętych zostało i przerobionych na kościoły na skutek procesów wytoczonych protestanckim gminom przez katolicki kler. Inne upadły przez zwyczajny odpływ wiernych lub ustanie protekcji lokalnej magnaterii. Do czasów Stanisława Augusta przetrwało zaledwie około 80 zborów w całej Rzeczypospolitej.
W 1668 sejm pod karą śmierci wzbronił odstępstwa od katolicyzmu. Data ta wyznacza formalny kres wolności sumienia w „państwie bez stosów”. Pięć lat później uznano katolicyzm za konieczny warunek uzyskania nobilitacji. W 1717 Sejm niemy zakazał obierania niekatolików posłami na sejm, wznoszenia nowych zborów i sprawowania kultu publicznego poza istniejącymi. W 1724 dwaj luterańscy burmistrzowie Torunia i dziewięć innych osób skazanych zostało przez sąd asesorski na śmierć po aferze wokół zamieszek w jezuickim kolegium, mimo bardzo słabych dowodów. Ta tak zwana sprawa toruńska była głośnym skandalem, który odbił się echem w całej Europie.
Pozostał protestantom jeden „przywilej”, który stanie się brzemieniem obciążającym w oczach współczesnych i potomnych – gwarancje poszanowania praw udzielone przez Rosję i Prusy. Protestanckie konfederacje toruńska i słucka 1767 roku staną się pretekstem do obcej interwencji, która walnie przyczyni się do upadku państwa polsko-litewskiego.
Źródło: www.pexels.com
Rzeczpospolita, jaśniejąca tolerancją na tle rozrywanej religijnymi wojnami Europy XVI stulecia, popadła w fanatyzm w epoce, gdy tę samą Europę ogarniała z wolna tolerancyjna myśl oświecenia. Sam polski protestantyzm również się zdegenerował – skurczony i marginalizowany, utracił wielkie umysły i wielkich polemistów.
A przecież wcześniejsza koegzystencja wyznań rodziła wspaniałe owoce. Różnice i spory religijne nie rozdarły jedności państwa, bo przedkładano nad nie solidarność szlachecką. W protestanckich drukarniach (w tym w ariańskim Rakowie) drukowano czasem prace autorów katolickich; w niektórych protestanckich szkołach uczyła się katolicka młodzież. Piśmiennictwo w obronie tolerancji wychodziło nie tylko spod piór dysydentów, ale i nierzadko katolików. Postawy takie jak Lwa Sapiehy, który pisał, że „Bóg gwałtem przymuszonych sług nie potrzebuje”, stanowią piękne dziedzictwo polskiego szesnastego i wczesnego siedemnastego stulecia.
Wyznania reformowane wywarły gigantyczny wpływ na kulturę polską. Towarzyszyły jej w momencie, gdy w erze Odrodzenia wyodrębniała się na dobre z umierającego uniwersalizmu średniowiecznego. Pod znakiem teologicznych polemik i intelektualnej rywalizacji powstawały w obu obozach jedne z najwybitniejszych zabytków literatury epoki, jak bogaty dorobek Marcina Czechowica czy Postylla Kraińskiego, a z drugiej strony Quincunx Orzechowskiego czy Kazania Skargi. To luterański teolog i wydawca Jan Seklucjan tworzy pierwszy polski katechizm, na kilka lat przed wydaniem katolickiego katechizmu Hozjusza.
Nie oświeceniowe umiłowanie edukacji, nie wysiłek władzy centralnej, ale walka o rząd dusz utworzyła w Rzeczypospolitej nowoczesne jak na swoje czasy szkolnictwo, czy to jezuickie, czy protestanckie. Na potrzeby tej walki pisano żackie podręczniki i otwierano w wielu miastach drukarnie. Tłumaczono w całości lub we fragmentach nie tylko pisma teologów, ale i klasyczne dzieła europejskiego humanizmu, jak Krótka relacja o wyniszczeniu Indian Bartolomeo de Las Casasa. Pod wpływem reformacji znajdowali się tak wybitni myśliciele i twórcy polskiej kultury jak Andrzej Frycz Modrzewski, Jan Łaski, Mikołaj Rej, Wacław z Szamotuł, Jakub Przyłuski czy Stanisław Lubieniecki. Przybywali nad Wisłę, osiedlali się tu i pracowali uchodźcy z różnych stron Europy. Wśród nich szereg utalentowanych intelektualistów, jak reformator antytrynitaryzmu Faust Socyn.
Rzeczpospolita, dzięki pokojowi religijnemu i prawnej tolerancji, czerpała garściami pozytywne owoce reformacji, a w wielkiej mierze uniknęła tragedii, które rozdarły kraje Zachodu. Kontrreformacja po tytanicznym wysiłku zwyciężyła, lecz było to zwycięstwo okupione własną degeneracją. Gdy zniknęło z horyzontu zagrożenie i katolicyzm stał się bezkonkurencyjny, upadł poziom jezuickich szkół, a ruch umysłowy zamarł.
A przecież triumf kontrreformacji wcale nie był pewny. Gdy w połowie lat pięćdziesiątych nuncjusz Lippomano udaremnił zwołanie soboru narodowego, być może odmienił bieg historii Europy. Gigantyczne dziedzictwo kulturowe i historyczne polskiego różnowierstwa nie jest możliwe do wycenienia, ani tym bardziej do wymazania. Warto sobie uzmysłowić, że niedawno obchodzone pięćsetlecie reformacji było – na wiele sposobów – pięćsetleciem Polski jaką znamy.
Kacper Kwiatek
Ekspert Indeksu w Kieszeni
Strona przygotowana przez Zyskowni.pl