Najsłynniejsza powieść Witolda Gombrowicza zdecydowanie nie miała okazji zaistnieć w ostatnich latach na arkuszach maturalnych. Najpierw charakterystyczne podejście CKE do obowiązującej formuły egzaminu, później zaś pandemia sprawiły, że Ferdydurke znalazła się poza obiegiem i nawet jeśli była omawiana w szkołach, to jej znajomość nie obowiązywała na egzamin. Teraz ta sytuacja się zmienia.
Mamy do czynienia ze zjawiskiem o tyle nietypowym, że zmiany na liście lektur, wprowadzone przez ministrę Barbarę Nowacką tuż po zakończeniu poprzedniego roku szkolnego, zasadniczo miały doprowadzić do zmniejszenia liczby tekstów obowiązkowych. Tak się faktycznie stało – uczniowie realizujący program podstawowy nie muszą się już głowić nad makaronizmami Jana Chryzostoma Paska, a nawet mierzyć z jaskółczym niepokojem Kordiana. Ci zaś, którzy wybrali rozszerzenie, mogą zapomnieć o losach Lilli Wenedy albo obecności mitu eleuzyńskiego w Nocy listopadowej.
Jak więc się stało, że oto nagle na egzaminie wymagana będzie lektura, z którą przez kilka ostatnich lat uczniowie nie musieli się mierzyć? Otóż Ferdydurke nigdy nie została usunięta z listy lektur obowiązkowych, lecz na skutek różnych uwarunkowań przez wiele lat nie występowała na egzaminie. Teraz nadszedł czas na zmiany.
Źródło: www.pexels.com
Najnowszy spis lektur nie okazał się szczególnie łaskawy dla wielu zupełnie klasycznych tekstów – jak już wspomniałem, z afisza zdjęty został Kordian Juliusza Słowackiego (a konkretnie – lekturę tę przeniesiono do zakresu rozszerzonego), od maturzystów nie będzie się też już więcej wymagać znajomości Pana Tadeusza, co dla niektórych może być wręcz szokujące. Jak dotąd także nie omawiano go w szkole średniej, ale był to jeden z tych wyjątkowych tekstów, których znajomość obowiązywała jeszcze ze szkoły podstawowej.
Ferdydurke, co prawda we fragmentach, lecz jednak nie ugięła się pod naporem kolejnej reformy. Nie powinno to w zasadzie dziwić – trudno o słynniejszy tekst prozatorski z dwudziestolecia międzywojennego, sam Gombrowicz zaś przeżywa renesans swojej popularności, a kolejne jego utwory są wznawiane w coraz doskonalszych edycjach. Nieprzypadkowo Senat RP jednym z patronów 2024 roku uczynił właśnie tego pisarza.
Wiadomo, że proste tłumaczenie utworu literackich za pomocą klucza biografii autora i udowadnianie, że koniec końców wszystko, co znajdujemy w literaturze, ma swoje podłoże w konkretnych wydarzeniach z życia, jest dosyć naiwne i może wręcz prowadzić do fałszywych interpretacji. Nie oznacza to jednak zarazem, że osoba autora powinna nas zupełnie przestać interesować – zwłaszcza, że w przypadku Gombrowicza jego osobowość ma znaczenie.
Gombrowicz przyszedł na świat w 1904 roku w majątku ziemiańskim Małoszyce. Wychowywał się w dość ciasnym intelektualnie i niebywale skonwencjonalizowanym towarzysko środowisku polskich arystokratów, pogrobowców rodzimej szlachty, których z przodkami nie łączyło już nic poza wybujałym mniemaniem o samych sobie oraz niebywale rozwlekłym frazesem patriotycznym na ustach. Odpowiednika literackiego nie trzeba długo szukać – Małoszyce na pewno miały wiele wspólnego z Nawłocią Żeromskiego, którą każdy kojarzy z Przedwiośnia. Dworek Hurleckich z trzeciej części Ferdydurke też z pewnością niemało zawdzięcza wspomnieniom domu rodzinnego.
Już w pierwszych partiach powieści znajdujemy scenę z lamentującymi ciotkami, które błagają głównego bohatera, Józia Kowalskiego, aby był kimkolwiek, aby zdobył określenia własnej egzystencji i wpisał się w dostępne schematy. Nietrudno dostrzec w tym reminiscencję z biografii autora. Odpowiednio ukierunkowany przez rodzinę z ambicjami, wyjechał do szkół w Warszawie, a następnie zabrał się za studiowanie prawa. Wyjechał nawet za granicę, do Paryża, gdzie poszerzał swą wiedzę z zakresu ekonomii i prawa. Po powrocie do kraju był już całkiem blisko stania się wziętym adwokatem i powszechnie szanowanym obywatelem, być może kimś podobnym do mecenasa Kraykowskiego, głównego bohatera jednego z jego najsłynniejszych opowiadań.
Tak się jednak, jak można się zresztą domyślić, nie stało. Gombrowicz wpadł w wir życia literackiego, a konkretnie – zaczął coraz częściej zajmować miejsca przy stolikach „Ziemiańskiej”, słynnej warszawskiej restauracji, która gościła wówczas największe tuzy rodzimej kultury. Bywali tam bardzo chętnie skamandryci, w tym Tuwim, Słonimski czy Iwaszkiewicz, można było też spotkać Tadeusza Boya-Żeleńskiego i wielu innych. W tym otoczeniu młodemu Gombrowiczowi zluzowała się forma – wymuszona przez rodzinę ambicja adwokacka odeszła w zapomnienie, a w jej miejsce pojawiły się pierwsze próby literackie i recenzje.
Cechą charakterystyczną Gombrowicza jest to, że napisał relatywnie niewiele, pozostawiając za to mnóstwo materiału w postaci Dzienników, jednego z najwybitniejszych polskich i europejskich pasm diarystycznych w XX wieku. Nie oznacza to, że przed Ferdydurke nie opublikował nic. Wręcz przeciwnie, zadebiutował już w 1933 Pamiętnikiem z okresu dojrzewania, który oczywiście nie jest pamiętnikiem, lecz zbiorem opowiadań. Ferdydurke trafiła na półki w 1937 roku, z datą na stronie tytułowej: 1938. Pierwsze, jeszcze niepozorne, nieporozumienie, które jednak otwiera już pole kolejnym.
Źródło: www.pexels.com
Dość typowym pytaniem maturalnym jest konieczność zinterpretowania tytułu wybranego utworu. Każdy dobrze zna trzy możliwe odczytania Przedwiośnia Żeromskiego – chodzi o porę roku, w której dzieją się węzłowe wydarzenia akcji, ale również nie można pominąć sensów metaforycznych, odwołujących się do zarania życia Cezarego Baryki i początków odnowionej polskiej państwowości. W przypadku Ferdydurke jednak brak takiej uładzonej formułki.
Proponowano różne rozwiązania tej zagwozdki. Niektórym badaczom tytuł brzmieniowo kojarzył się z angielskim thirty door key, co odpowiadałoby wiekowi głównego bohatera na początku akcji, zanim jeszcze zostanie upupiony cofnięciem do lat młodzieńczych. Inni z kolei przypominają powieść Babbit Sinclaira Lewisa, pośród której bohaterów znajdujemy między innymi Freddiego Durkee, subiekta sklepowego, który pod wpływem odpowiedniego wychowania i mecenatu staje się wysubtelnionym elegantem z zasobnym portfelem.
Są też tacy, którzy rozkładają ręce stwierdzając, że tytuł jest pozbawiony sensu i taki właśnie miał być. I być może oni właśnie mają najwięcej racji – bezsens stanowi bowiem warunek konieczny ujawnienia się absurdu, a tego ostatniego w powieści Gombrowicza nie brakuje. Ferdydurke możemy więc też rozumieć jako przygotowanie na to, by niczego, co przeczytamy, nie brać na serio, ale też nie zbywać pustym śmiechem filistra.
Podobnie jak w poprzednim przypadku, i tutaj nie ma łatwo, choć już nie z powodu samego Gombrowicza, lecz skomplikowanych i nie zawsze precyzyjnych pojęć, jakimi posługuje się genologia, tj. nauka o rodzajach i gatunkach literackich. Zwykle mówi się o Ferdydurke jako o powieści awangardowej. Co to właściwie oznacza? Termin awangarda odnosi się do każdego nurtu w sztuce, który cechuje się nowością, oryginalnością, zrywa z obowiązującymi zasadami. Powieść Gombrowicza z pewnością można określić w ten sposób, jednak na tym jej awangardowość się nie kończy. Jesteś ciekaw szczegółów? Z pewnością uzyskasz je, decydując się na udział w prowadzonych przez nas kursach!
Mówi się też często o Ferdydurke jako o powieści psychologicznej. Nie można odmówić temu stanowisku sensowności, ponieważ jednym z głównych zagadnień utworu jest to, jak pojedyncza jednostka urabia czy, bardziej obrazowo, ugniata drugą jednostkę, narzuca jej formę i dyscyplinuje do jej realizacji pod sankcją społecznego ostracyzmu. Z drugiej strony, jest to zupełnie odmienny psychologizm niż ten, który spotykamy chociażby w Granicy Zofii Nałkowskiej, pisarki znacznie mocniej osadzonej w paradygmacie realistyczno-symbolicznym. Próżno u Gombrowicza szukać złożonych opisów przeżyć emocjonalnych albo mówiących o nich symboli.
Nieraz też używa się kategorii powiastki filozoficznej. O ile trudno zgodzić się na takie określenie w odniesieniu do całości utworu, o tyle z pewnością dobrze opisuje ono jego dwie części składowe, a więc Filidora dzieckiem podszytego i Filiberta dzieckiem podszytego, poprzedzone przedmowami. Co w nich charakterystycznego? Oddajmy w tym miejscu głos wybitnemu krytykowi literackiemu, Janowi Gondowiczowi:
„Skandal krok po kroku, niby kostki domina przewracający się w absurd i z nagła wygasający, jak to absurdom bywa. Gdy bowiem nastaje absurd, brak już miejsca na puenty. To właśnie, nie sam tenis, kusiło Gombrowicza. W Filidorze zwichnięty pojedynek Analityka z Syntetą rozpływa się w wielkie nic; w Filibercie markiz tego nazwiska, rzuciwszy garść wizytówek, speszony wraca do domu. Nie efekt jest ważny, lecz boule de neige, wzrost lawiny bzdury. Utrzymana w stylu rubryk sportowych relacja podważa swą wiarygodność: żadna z przyczyn wydarzeń nie uzasadnia skutków” (J. Gondowicz, Czekając na Golema, Warszawa 2021, s. 47).
Źródło: www.pexels.com
Nie jest to miejsce ani czas, aby dokonywać szczegółowego rozbioru i analizy całej powieści. Jeśli jesteś tym zainteresowany, to na pewno warto rozważyć skorzystanie z naszego kursu, na którym wszystko to zostanie szczegółowo omówione. My natomiast skupmy się na próbie uchwycenia tego, co w pisaniu Gombrowicza specyficzne, czym wyróżnia się ono na tle wielu innych wybitnych autorów tworzących w dwudziestoleciu międzywojennym.
Jak zauważa Włodzimierz Maciąg, pisarstwo autora Ferdydurke „dojrzewa w okresie rozwijającej się cywilizacji współczesnej jako cywilizacji wielkich mas ludzkich, kształtującej i narzucającej pewne wzory życia, wzory zachowań i przyswajania treści duchowych – w sposób szablonowy i mechaniczny, jakby poprzez powtarzanie i propagowanie gotowych formuł. […] w naszym [tj. dwudziestym – przyp. mój] stuleciu wzory te, na skutek niebywałego i mechanicznego ich rozprzestrzeniania, zaczęły być odczuwane jako formy o jałowiejącej treści, jakby kostiumy czy też fasady pozbawione wewnętrznej prawdy, przyswajane tylko zewnętrznie i wyzbyte energii pobudzającej” (W. Maciąg, Autorzy naszych lektur. Szkice o pisarzach współczesnych, Wrocław 1987, s. 191).
Badacz zwraca więc uwagę przede wszystkim na uwięzienie człowieka w gwałtownie tracącej swoją ożywczą wartość kulturze, która sprowadza się w coraz większym stopniu do zbioru banalnych póz i konwencji. To właśnie słynna gombrowiczowska Forma. Każdy, kto próbuje się z niej wyłamać, zostaje upupiony, a więc sprowadzony z powrotem do akceptowanej przez ogół normy, po czym przyprawia mu się gębę, a więc tę rolę społeczną, którą powinien pełnić. W tym wszystkim nie można też zapomnieć o łydce, trzecim słowie-kluczu Ferdydurke, symbolu kultu tężyzny fizycznej i nadciągającej nowoczesności widzianej w krzywym zwierciadle upadku wszelkich wartości duchowych.
Opinia wyrażona przez Maciąga jest w pełni słuszna, ale należy ją jeszcze nieco uzupełnić – otóż tym, kto ostatecznie upupia człowieka i przyprawia mu gębę, nie jest abstrakcyjna masa ani tym bardziej wiszący gdzieś w powietrzu duch kultury, lecz inny człowiek. Gombrowicz, inaczej niż typowy marksista (choć o takie inklinacje nieraz go posądzano), nie myśli w kategoriach mas pracujących albo proletariatu. W jego wizji człowieka urabia człowiek – w każdej chwili, na każdym kroku, w najniewinniejszy nieraz sposób. Oczywiście, każdy człowiek niesie ze sobą kulturowy bagaż, z którego, niczym ze skrzynki na narzędzia, wyciąga właściwą gębę na daną okoliczność – dla siebie i dla osoby upupianej. Jednak bez jego aktywności potencjał upupiający kultury nie miałby szans się ujawnić.
Źródło: www.pexels.com
Nie ulega wątpliwości, że w Ferdydurke aż roi się od absurdalnych scen, które wydają się jawnie pogwałcać zdroworozsądkowy sposób patrzenia na świat. Nie powinno nas to dziwić – kontestacja realizmu, zerwanie z Arystotelesowską zasadą mimesis to jedna z podstawowych metod działania każdego twórcy awangardowego. Z drugiej strony, nie zawsze absurd tak chętnie jak w Ferdydurke przeobraża się w groteskę.
Tą ostatnią rozumieć można na różne sposoby, jednak najprościej rzecz ujmując mamy z nią do czynienia za każdym razem, gdy normalny porządek świata ulega zachwianiu, a w wyniku tego dochodzi do rzeczy niespodziewanych. Groteska w literaturze ujawnia się zwłaszcza w sytuacjach mieszania pozornie sprzecznych porządków – komizmu i tragizmu, patosu i wulgarności, stylu wysokiego i niskiego.
Gdzie konkretnie w Ferdydurke szukać groteski? O tym możesz dowiedzieć się więcej, decydując się na skorzystanie z naszego kursu maturalnego, na którym poświęcimy tej kwestii sporo miejsca.
Bez wątpienia Ferdydurke to jedna z ważniejszych pozycji, które każdy powinien poznać na jakimś etapie swojego życia. Jest to też jedna z tych lektur szkolnych, co do której częściej niż w innych przypadkach nie jest niezbędne przekonywanie metodą afirmacji, że „Gombrowicz wielkim autorem był”. A to już spory sukces.
O najsłynniejszej powieści Gombrowicza można by jeszcze powiedzieć wiele, więc powyższego artykułu nie należy traktować jako kompleksowego omówienia problemu. Niemniej mam nadzieję, że zasiał on w Tobie ziarno ciekawości i zechcesz poświęcić tej lekturze jeszcze nieco więcej uwagi.
Strona przygotowana przez Zyskowni.pl