Oczywiście taki obrót sprawy jest możliwy, ale tylko wtedy, gdy niewłaściwie ocenisz swoje szanse i rozplanujesz pracę. Najlepszym sposobem na pogodzenie wszystkich zadań jest odpowiednio wczesne rozpoczęcie startu w olimpiadach (patrz pkt 3), aczkolwiek mieliśmy okazję pracować z wieloma maturzystami, którzy bez problemu poradzili sobie z maturą, jednocześnie zdobywając olimpijskie laury. Kalendarz zawodów jest na szczęście rozplanowany w taki sposób, że można pogodzić przygotowania do olimpiady, a potem skupić się na maturze. Tak naprawdę, dużo częściej sprawdza się odwrotna zależność: dzięki olimpiadom, matura to dla mnie pestka! Rywalizując z najlepszymi w Polsce rówieśnikami, mając za sobą wiele kilkugodzinnych testów, prezentacji czy publicznych wystąpień zdobywacie niezwykle cenne doświadczenia. Po czymś takim egzamin maturalny, pisany we własnej szkole, wśród kolegów i doskonale znanych nauczycieli jest jedynie formalnością. Jeśli dodatkowo macie indeks w kieszeni, to jedyny stres jaki odczuwacie na maturze, to ten związany z koniecznością siedzenia w szkole w piękny majowy dzień.
To dlatego praktycznie wszyscy olimpijczycy osiągają bardzo dobre wyniki na maturze. Z drugiej strony jest ogromna grupa uczniów z doskonałymi wynikami maturalnymi, bez żadnych dodatkowych osiągnięć, które wyróżniałyby ich z grona setek innych ponadprzeciętnych uczniów.